„Robotnicy, wasza sprawa jest naszą”

treść transparentów w trakcie protestów studenckich w marcu 1968 r.

W niedzielę 13 grudnia 1981 r. tysiące dzieci w całej Polsce, zamiast bohaterów popularnego „Teleranka”, ujrzały na ekranie telewizorów smutną postać odzianą w wojskowy mundur. Postać ta, skrywająca oczy w cieniu przydymionych szkieł ogromnych okularów, charakterystycznym głosem wygłosiła patetyczną przemowę, której sens sprowadzał się właściwie do dwóch słów – stan wojenny. Te dwa słowa wywróciły świat milionów Polaków do góry nogami. Zapoczątkowały również w Polsce czas niezwykłych wydarzeń, czas strachu, ale i nadziei na lepsze jutro. Bezsprzecznym symbolem walki o wolność i demokrację w kraju zawłaszczonym przez komunistyczną dyktaturę był strajk w Stoczni Gdańskiej. W masowej świadomości jest utożsamiany ze spontanicznym oporem robotników Trójmiasta wobec wprowadzanych przez władze państwowe ograniczeniom. Jednak mało kto, poza badaczami tematu, zdaje sobie sprawę, że nie tylko robotnicy stoczniowi brali udział w tych wydarzeniach. Niebagatelną rolę odegrali studenci trójmiejskich uczelni wyższych, wspierając strajkujących i manifestując swoją solidarność.

Warto podkreślić, że wprowadzenie stanu wojennego zostało poprzedzone starannymi przygotowaniami. W nocy z soboty na niedzielę rozpoczęto realizację Akcji „Jodła”. Polegała ona na skierowaniu do miejsc zameldowania przywódców i działaczy związkowych specjalnych grup funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa, mających za zadanie zatrzymać i dostarczyć do ośrodków internowania osoby znajdujące się na wcześniej przygotowanych wykazach „jednostek groźnych dla bezpieczeństwa państwa”. Skalę akcji oddaje fakt, iż w pierwszym dniu stanu wojennego zatrzymano około trzech tysięcy, a łącznie ponad dziesięć tysięcy obywateli PRL. W dniu wprowadzenia stanu wojennego na ulice polskich miast i wsi wyprowadzono około siedemdziesięciu tysięcy żołnierzy Wojska Polskiego oraz ponad trzy tysiące czołgów i pojazdów opancerzonych. W ramach Akcji „Azalia” opanowano bądź wyłączono obiekty teletransmisyjne i centrale telefoniczne w celu uniemożliwienia „działalności antypaństwowej”.

Pomimo tak starannych przygotowań w całym kraju rozpoczęły się strajki. W Gdańsku akcję protestacyjną zorganizowano między innymi w: Stoczni Gdańskiej im. Lenina, Gdańskiej Stoczni Remontowej, Centrum Techniki Okrętowej, Gdańskich Zakładach Elektrycznych Unimor. Strajk wybuchł również na Politechnice Gdańskiej i Uniwersytecie Gdańskim. Tym samym ziścił się jeden z najgorszych koszmarów komunistycznych władz – wspólne wystąpienie studentów i robotników. Od czasu pamiętnych wydarzeń Marca ‘68 rządzący robili wszystko, by nie dopuścić do powstania jednolitego frontu opozycji, łączącego „inteligencję i klasę robotniczą”. Strajki na uniwersytetach przedstawiano jako fanaberię rozwydrzonych „paniczyków”, którzy nigdy nie skalali rąk fizyczną pracą. Wysłannicy Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej z niemałym trudem i ogromnym zaangażowaniem tłumaczyli na masówkach w fabrykach i kopalniach, jak bardzo niewdzięcznym jest młode pokolenie studentów „kalających własne gniazdo reakcyjnym pieniactwem”. Pomimo prób włączenia załóg fabrycznych w wydarzenia marcowe, podejmowanych przez środowiska studenckie, działania komunistycznych władz przyniosły efekty. Większość robotników nie przyłączyła się do wolnościowego zrywu. Charakter tamtych dni najlepiej oddają słowa Jacka Kleyffa, cytowane w artykule Piotra Osęki pt. „Marzec ’68” – „Liczyliśmy, że robotnicy z Żerania zaraz przyjdą. Zaraz mieli przyjść, zaraz przyjdą, już plotki były, że już są w ogóle, wyglądaliśmy gdzie pochód idzie i dlatego, że nie przyszli, to potem w ‘70 roku studenci się nie ruszyli”.

W nadchodzących latach okazało się, że liderzy ruchów studenckich i intelektualiści wspierający opozycję antykomunistyczną potrafili odrobić zadanie domowe z historii. Studenckie Komitety Solidarności (SKS), powstałe w latach 1977–1978 niejako w reakcji na morderstwo Stanisława Pyjasa, stały się łącznikami pomiędzy środowiskami robotniczymi i inteligenckimi. Nie były to organizacje masowe, ale ich działalność walnie przyczyniła się do sukcesu Sierpnia 1980 r. Studenci wraz z robotnikami brali udział w akcjach protestacyjnych i strajkowych, redagowali, drukowali i kolportowali ulotki, a także organizowali sprawną sieć komunikacyjną między strajkującymi zakładami (tzw. poczta rowerowa). Robotnicy nie zapomnieli, kto stanął razem z nimi w sierpniu, a studenci uwierzyli, że wspólnie działanie jest możliwe i przynosi wymierne efekty. Na skutek porozumień sierpniowych powstało Niezależne Zrzeszenie Studentów (NZS), organizacja, która miała odegrać niepoślednią rolę w wydarzeniach stanu wojennego.

Po sukcesie Sierpnia ’80 i „Karnawale Solidarności” wspólny front studentów i robotników wydawał się faktem. Sojusz został poddany najcięższej możliwej próbie w grudniu 1981 r. Bardzo szybko, bo już 14 grudnia, powstał Uczelniany Komitet Strajkowy Uniwersytetu Gdańskiego. Podjęto decyzję o pokojowym charakterze protestu. Miał on trwać do momentu wypuszczenia na wolność internowanych i ponownego zalegalizowania Solidarności, bądź do wyprowadzenia protestujących z budynku przez ZOMO (Zmotoryzowane Oddziały Milicji Obywatelskiej). Wobec ponurych wieści o licznych aresztowaniach i internowaniach działaczy opozycyjnych oraz zaostrzającego się kursu władz bezpieczeństwa wobec protestujących w całym kraju, uczelniana Solidarność wezwała każdego ze strajkujących do podjęcia samodzielnej decyzji w sprawie przeniesienia akcji protestacyjnej do Stoczni Gdańskiej. Dla wielu działaczy NZS poddanie się bez protestu i rozejście do domów było nie do przyjęcia. Około osiemdziesięciu studentów i kilku pracowników naukowych UG podjęło decyzję o wyjeździe do Stoczni Gdańskiej, by tam kontynuować protest.

Co ciekawe, władza „ludowa” opóźniła termin przeprowadzenia akcji pacyfikacyjnej w związku z koniecznością odwołania zabezpieczającej teren 8. Dywizji Zmechanizowanej. Decyzja ta był spowodowana faktem, że wojskowi nie tylko nie pałali przesadną chęcią wdarcia się na teren Stoczni, ale co gorsza nawiązali nad wyraz poufałe stosunki ze strajkującymi oraz okoliczną ludnością. Powitani dwa dni wcześniej smacznym posiłkiem, gorącą herbatą i kwiatami, które wetknięto w lufy czołgów, żołnierze dość opieszale podchodzili do wypełniania rozkazów „najwyższych czynników państwowych”. Na wielu wozach bojowych pojawiły się przyklejone ulotki Solidarności. Niestety na miejsce „niepewnych” oddziałów zostały skierowane jednostki „oddane sprawie” i to one dokonały w dniu 16 grudnia 1981 r. brutalnej pacyfikacji Stoczni Gdańskiej.

Wśród osób zatrzymanych na skutek tych wydarzeń znalazło się wielu trójmiejskich studentów. Zapłacili wysoką cenę za przeciwstawienie się komunistycznej władzy. Wyroki, jakie zapadły przed Sądem Marynarki Wojennej za udział w wolnościowym zrywie, były niezwykle surowe – nawet sześć lat bezwzględnego pozbawienia wolności. Wielu zostało relegowanych z uczelni, a często potem zmuszonych do odbycia zasadniczej służby wojskowej. Warto też przywołać postać Julia Cesara Peresa, studenta handlu zagranicznego z Peru, obecnego na terenie Stoczni, który za swoją działalność solidarnościową został aresztowany w grudniu 1982 r. a następnie wydalony z PRL bez prawa powrotu.

Studenci kontynuowali swoją działalność na rzecz zmian społecznych i demokratycznych, a ich udział w wydarzeniach grudnia 1981 r. pozostał niezatarty w historii walki o wolność i godność człowieka w Polsce. Ich działania przyczyniły się do kształtowania nowej rzeczywistości politycznej i społecznej w kraju, a pamięć o nich pozostaje źródłem inspiracji dla kolejnych pokoleń. Bezsprzecznym faktem pozostaje wkład środowisk studenckich w obalenie systemu komunistycznego w Polsce. Współcześni często nie zdają sobie sprawy, jak wielkiej odwagi wymagało wystąpienie przeciwko władzy „ludowej”.

Bagatelizujemy zagrożenie, na jakie byli narażeni opozycjoniści w minionym systemie. „Bo cóż w końcu mogli im zrobić? Zwolnić z pracy? Wyrzucić ze studiów?” – zdajemy się pytać. Odpowiedź jest prosta. Władze PRL mogły uczynić to wszystko i wiele więcej. Jak pokazują przykłady Grzegorza Przemyka, Stanisława Pyjasa i wielu innych – wilczy bilet na uczelni, praca poniżej kwalifikacji, powołanie do wojska czy osadzenie w więzieniu – nie było najgorszym, co mogło spotkać opozycjonistę w PRL. Warto zadać sobie pytanie, czy dziś mielibyśmy odwagę porzucić stosunkowo wygodny i bezpieczny świat, by walczyć o swoje ideały w sytuacji realnego zagrożenia zdrowia i życia. Na to pytanie każdy z nas musi sam sobie odpowiedzieć, pamiętając że nawet najweselszy barak w całym obozie (bo tak często określano PRL) jest tylko barakiem, warto czasem z niego wyjść i spojrzeć na świat.

Łukasz Abramczyk

17 kwietnia, godz. 11.00
„Nie tylko Przemyk”
spektakl Fundacji Pomysłodalnia

Spektakl Nie tylko Przemyk przypomina mało utrwalony w pamięci zbiorowej udział i sojusz studentów oraz robotników w stanie wojennym w grudniu 1981 r. w Stoczni Gdańskiej i opowiada o tym, co było dalej… o losach młodych ludzi, którzy ryzykowali życie jako ostatnie, jak do tej pory, pokolenie wystawione na taką próbę.

BILETY

_____

Szczegóły dotyczące Festiwalu OFF-Północna można znaleźć na www.offpolnocna.com

Festiwal współfinansowany ze środków Miasta Łodzi

Serwis używa informacji zapisanych za pomocą plików cookie oraz innych rozwiązań informatycznych, pozwalających na dostosowanie treści do potrzeb użytkownika oraz w celach statystycznych.. Jeżeli nie wyrażają Państwo zgody na ich zapisywanie, należy opuścić stronę lub zmienić w przeglądarce ustawienia dotyczące cookies. Szczegółowe informacje można znaleźć w naszej polityce cookies .

Akceptuję